Około pół roku temu otrzymałem do opisu „pancerną”, przenośną pamięć flash firmy Corsair. Zrezygnowałem ze strzelania z 25m do pendrivów czy też z jeżdżenia po nich czołgiem, gdyż nikt przy zdrowych zmysłach nigdy nie będzie tego robił. Przez ten czas używałem ich po prostu na co dzień.
Jak pewnie większość z Was cierpię na chorobę zwaną „gadżeciarstwo”. Moje spektrum zainteresowań tyczy się wszystkiego co ma związek z komputerami, sprzętem fotograficznym, telefonami, urządzeniami GPS, latarkami a także nożami i bronią palną. Im to wszystko jest bardziej wytrzymałe tym wzbudza we mnie większe zainteresowanie. Na ZZ skupiam się głównie na opisywaniu sprzętu outdoorowego, jednak gdy obcuję z przyrodą to przeważnie mam przy sobie urządzenia elektroniczne. Bez cyfrowej lustrzanki nigdy ta recenzja by nie powstała.
Nie posiadam jeszcze własnego laptopa więc podróżując jestem zmuszony do korzystania z ogólnie dostępnych komputerów, służą mi one głównie do zgrywania zdjęć z kart pamięci SD na pendrive. Raz, że mam dzięki temu backup a dwa, że nigdy nie mam zapasowej karty SD, są one małe i często je gubię.
Nie będę w tej krótkiej recenzji badał w programach prędkości odczytu i zapisu, takie testy z łatwością znajdziecie w internecie. Moim celem będzie sprawdzenie czy tego rodzaju pamięć przenośną można bez obaw zabrać w teren. Do testów otrzymałem 3 produkty:
- Corsair Flash Voyager – 8 GB – zapis do 12Mb/s odczyt do 65Mb/s
- Corsair Flash Voyager mini – 8 GB – zapis do 12Mb/s odczyt do 31Mb/s
- Corsair Survivor – 8 GB – zapis do 12Mb/s odczyt do 65Mb/s
Najbardziej do gustu przypadł mi model Survivor jest on wykonany z anodyzowanego, lotniczego aluminium i sprawia wrażenie naprawdę solidnego sprzętu. Zastosowano w nim uszczelkę EPDM wykonaną z elastomeru o nazwie Santopren. Materiał ten jest odporny na warunki atmosferyczne (wilgoć, zmianę temperatur) oraz promieniowanie UV. Producent gwarantuje wodoodporność do 200m. Survivor to tak naprawdę wydrążona aluminiowa, nagwintowana tuba, dodatkowo zabezpieczona przed wstrząsami 2 gumowymi nakładkami. Firma Corsair udziela na swoje produkty 5 letnią gwarancję więc bez obaw przystąpiłem do dalszych testów.
Nie miałem okazji nurkować z tymi urządzeniami ale test zanurzeniowy w leśnym strumieniu przeszły bardzo dobrze. Survivor przetrwa praktycznie wszystko dlatego bardziej ciekawiły mnie dwa pozostałe modele. Model Flash Voyager został wyposażony w gumową zatyczkę, po której ściągnięciu nie znajdziemy na wtyczce najmniejszej kropelki wody. Voyager mini ma natomiast chowaną wtyczkę, z którą praktycznie też nie ma się co stać. Najmniejszy model lubi czasem się zawieruszyć i przez ten okres co najmniej 2 razy wyprał się w moich spodniach. Po prostym mokrym teście stwierdzam, że pendraki nadal działają.
Czas na kąpiel błotną… żadnemu z nich na pewno nie poprawiła ona urody ale też i nie zaszkodziła. Korsarze są błoto i pyłoodporne. Niestety nie posiadam zdjęć ale często zabierałem je do Trójmiasta. Plażowy piasek nie robi na nich większego wrażenia, lubi jednak przykleić się do gumowej obudowy. Wystarczy je lekko przepłukać i są znowu jak nowe.
Jak pisałem powyżej model Survivor najbardziej przypadł mi do gustu dlatego towarzyszył mi niemal codziennie. Kolarstwo górskie jest moją największą pasją dlatego zdecydowałem się zbadać jego odporność na wstrząsy. Za pośrednictwem gumek przytwierdziłem go do amortyzatora i wybrałem się na przejażdżkę. Po około 20 km w terenie zauważyłem brak pendriva, musiałem o coś nim zahaczyć, co doprowadziło do zerwania gumki. Na szczęście udało się go odszukać i pozostałą trasę przebył w torebce podsiodłowej. Po powrocie do domu pamięć działała bez zarzutu.
Jak wszyscy wiemy elektronika najczęściej wysiada na mrozie. Korsarzy zabrałem ze sobą na Śnieżkę, jednak były tam takie warunki, że zrezygnowałem z wyciągania lustrzanki i robienia sesji fotograficznej. Zostawiłem je jednak na godzinę na śniegu w temperaturze -12 stopni. Po wniesieniu do pomieszczenia musiałem odczekać aż wilgoć odparuje. Po podłączaniu do komputera wszystkie dyski działały.
Do czego może przydać się taki pendrive?
Urządzenia te są tak małe, że bez trudno możemy nosić je w kieszeni. W przypadku uszkodzenia naszego komputera dobrze mieć na nim np. hasła do witryn internetowych, zdjęcia rodzinne, rachunki za zakupione przedmioty (w momencie gdy kupię np. kurtkę która ma 5 lat gwarancji, zawsze skanuję paragon i zapisuję taką cyfrową kopie na dysku). Na forum Zombie Zone w drugiej edycji naszej zabawy „ZZ Paka” krążył pendrive z rozmaitymi survivalowymi poradnikami. Ci którzy brali udział w zabawie na pewno znaleźli tam coś dla siebie.
Corsair wyposaża nas dodatkowo w pełni darmowy program TrueCrypt służący do szyfrowania danych „w locie”. Pozwala on na szyfrowanie przenośnych dysków USB jak i na tworzenie wirtualnych zaszyfrowanych (także ukrytych) partycji o określonej pojemności – zabezpieczonych hasłem zapobiegającym przed nieautoryzowanym dostępem.
Podsumowując może nie są to demony prędkości i na rynku znajdziemy coś szybszego, jeśli jednak ważna jest dla nas wytrzymałość to z czystym sumieniem mogę polecić te produkty.
Sprzęt do testów dostarczyła firma IT Make Systemy Informatyczne, dystrybutor oprogramowania: Novell oraz SUSE. Dostępnego w sklepie internetowym Novell oraz w sklepie internetowym SUSE Linux.