Mój przyjaciel Victorinox Outrider

13 lat temu podczas podróży do Hiszpanii autokar z wycieczką zatrzymał się w małym górskim Księstwie Liechtenstein.

Pamiętam, że było coś około 5 nad ranem i mieliśmy 2 godziny czasu na poranną toaletę oraz posiłek. Czas wolny spędziłem przy witrynie sklepu jubilerskiego z której pobłyskiwały drogie diamenty a obok nich było wystawione coś znacznie ciekawszego. Był to wielki mechaniczny scyzoryk Victorinox, który machał do mnie wszystkimi swoimi ostrzami. Pod tą przyciągającą uwagę reklamą leżały małe scyzoryki, które pobłyskiwały w porannym słońcu. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie jednak ceny wielokrotnie przekraczały moje dziecięce kieszonkowe. Pozostało więc wrócić do autokaru i udać się w dalszą podróż do królestwa flamenco oraz korridy. W latach późniejszych scyzoryki te oglądałem w ulubionym serialu MacGyver.

źródło: www.victorinox.com

Posiadaczem oryginalnego Victorinoxa stałem się dopiero 2 lata temu i aż ciężko mi uwierzyć jak sobie dałem wcześniej bez niego radę. Wybór padł na model Outrider, który jest ze mną zawsze i wszędzie. Pod względem funkcji jest to dla mnie optimum nie lubię mniejszych gdyż czasem może mi w nich czegoś zabraknąć;) Po odebraniu przesyłki Vicek zrobił na mnie takie samo wrażenie jak 13 lat temu, troszkę tylko przez matowe okładki mniej się błyszczał. Model ten ma 111mm i niewygodnie nosi się go w kieszeni spodni dlatego wylądował w nylonowym pokrowcu na pasie.

Funkcje Outridera:

Ostrze – ze stali nierdzewnej mierzy 80mm i idealnie sprawdza się we wszystkich pracach biwakowych. Bez problemu przekroimy nim chleb czy naostrzymy patyk. Jest to jedyny element w tym scyzoryku, który jest blokowany. Blokada sprawdza się bardzo dobrze i możemy być pewni, że ostrze nie zamknie się nam na palce. Do cyklu legend z serii „Jak uratowałem świat swoim Victroinoxem” mogę dołączyć opowieść o moim pobycie na zakupach w centrum handlowym. Podczas zjazdu z piętra ruchomymi schodami przydarzyła mi się extremalna sytuacja;) Schody wciągnęły mi sznurówkę, której nie mogłem zerwać z pomocą przyszedł mi Vicek, który mnie oswobodził.

Otwieracz do puszek – działa tak jak powinien jednak rzadko go używam gdyż większość puszek teraz ma kluczyk do otwierania. Na końcu otwieracza jest mały śrubokręt, którym idealnie wykręca się śrubki z obudowy komputera.

Otwieracz do butelek – otworzył już setki napojów % i jest to narzędzie najczęściej używane przez moich znajomych na imprezach. Na końcu otwieracza umieszczony jest duży płaski śrubokręt, który możemy także otworzyć pod kątem prostym. Śrubokręt ma obły kształt i lubi się poślizgnąć na śrubie. Nie ufam mu zbytnio, gdyż lubi się złożyć. Dodatkowo otwieracz został wyposażony w przyrząd do ściągania izolacji.

Piła do drewna – do ścinania drzew lepiej nadaje się siekiera jednakże piłka ta jest piekielnie ostra i z łatwością radzi sobie ze średnimi gałęziami. Najczęściej przygotowuję z jej pomocą kije na ognisko lub podpórki pod wędki. Jest to nieocenione narzędzie, które niezwykle często mi się przydaje.

Nożyczki – używam ich w ciągu dnia wielokrotnie, do otwierania paczek czy innych biurowych prac. Na studiach obsłużyły pół grupy wycinając długie na kilka metrów pomoce naukowe. Radzą sobie z drucikami jednak nie należy przesadzać z grubością gdyż ostrze może się uszkodzić a ciężko jest je później wyprowadzić. Wymagają czyszczenia gdyż zachodzą klejem od przycinania taśmy.

Mały długi śrubokręt krzyżakowy (Philips) – Nieoceniony sprzęt, który został ukryty pod nożyczkami,  jest długi przez co idealny do rozkręcania wszelkiego typu wtyczek, zasilających z gniazda zapalniczki telefony, GPS’a czy CB-radio. Swoją drogą albo ja nie umiem używać tych wtyczek albo są one tak tandetne, że same psują mi się w rękach.

Wykałaczka i pęseta – wykałaczki używam głównie do czyszczenia scyzoryka jest elastyczna i dobrze wyciąga paprochy, które przyklejają się do naoliwionego scyzoryka. Pęseta sprawdza się podczas wyciągania drzazg a kobiety na jej widok robią oczy jak kot ze Szreka. Podobno idealnie nadaje się do redukcji brwi 😀

Kółko – co tu dużo pisać jest piekielnie mocne i dobrze jest przez nie przewlec linkę zaraz po zakupie 🙂 Ja używam taktycznego troczka z paracordu w kolorze pomarańczowym po to aby było mi łatwiej zlokalizować nóż pozostawiony na trawie.

Szydło z uchem igielnym – hoduję zwierzęta egzotyczne i głównie służy mi do wycinania otworów wentylacyjnych w pojemnikach transportowych.

Korkociąg – wybrałem model z korkociągiem gdyż kiedy był potrzebny to go nigdy nie miałem a wpychanie korka do środka wcale nie jest fajne. Dodatkowo w korkociąg możemy wkręcić mini śrubokręt służący np. do przykręcania mikro śrubeczek w okularach. Szkoda, że jego końcówka nie jest magnetyczna bo ciężko mi czasami złapać te miniaturowe śrubeczki.

Tak wygląda posiłek przygotowany z pomocą Vicka podczas nocnej zasiadki na wielką rybę.

Podsumowując Victorinox Outrider to mój najlepszy przyjaciel, który mnie nigdy nie zawiódł i zawsze jest przy mnie. Jedyna rzecz, której mi w nim brakuje to kombinerki do zaciskania ołowianych śrucin na rybach. Kombinerki posiada Hercules ale jest przez to cięższy i grubszy i dlatego go nie kupiłem. Czasami Outrider jest nawet dla mnie za ciężki na miasto i wtedy zabieram ze sobą mniejszego Huntsmana, który ma bardzo zbliżone funkcje do Outridera jednak brakuje mi w nim blokowanego ostrza i przez to częściej wędruje ze mną Outrider.


  • Gecko

    Fajny tekst, m.in. dzięki tej recenzji kupiłem Outrider’a jakiś czas temu jestem z niego bardzo zadowolony 🙂